Archiwum styczeń 2007


sty 30 2007 wieczorna melancholia
Komentarze: 0

No i co? Mamy ferie:) No wszystko fajnie pięknie, tylko czemu jest tak zimno? Wiem marudze, ale jak już ktoś trafnie stwierdził, ja generalnie non stoper marudzę, więc już nikogo nie powinno to dziwić:P Może troche uda mi się odpocząć, a jak nie to przeciez niedługo wakacje:P No ale poważnie... Mam trochę planów na ferie. Ogólnie to opierają się po części na nauce a po części na spędzaniu jak najwięcej czasu z pewnym Panem (:*)... Jak narazie jednak leżę odłogiem, choć niecałkiem bo byłam dzisiaj na lekcji biologii więc coś tam jednak robię w kierunku swojej edukacji:) Zobaczymy jak to będzie dalej...


Co do mojego obecnego stanu psychicznego, to jest jakiś taki... Melancholijny i refleksyjny... Nad czym myślę? Nikogo tutaj nie zdziwię, jeśli napiszę, że nad 10 miesiącami spędzonymi u boku kogoś wspaniałego. Nie są to przemyślenia z gatunku 'i co ja robię tu'... Są raczej naprawdę poważne. Pewnie jak to przeczytasz to się przestraszych, no ale mam jednak nadzieję, że nie. Sęk w tym, że chyba na dobre się zaangażowałam. Jest oczywiście ryzyko, że mi się odwidzi, albo Jemu... Ale jednak utwierdzam się w przekonaniu, że "TO" staje się czymś więcej niż tylko chodzeniem za rączkę i przytulaniem się... Jesteś przy mnie zawsze... Wtedy gdy się śmieję, płaczę, złoszczę... Masz często na mnie nerwy, czasem masz mnie dość, ale jednak zawsze jesteś... Nigdy gdy Cię potrzebowałam mnie nie zostawiłeś i nie powiedziałeś 'radź sobie sama ja mam'... Tobie wydaje się, że nic takiego nie robisz, bo co to znaczy 'być'. A jednak, znaczy to naprawdę dużo... Chyba nawet więcej niż pocieszanie i mówienie 'nie przejmuj się świat jest głupi'. Owszem, bywały momenty, że nie było między nami najlepiej, wręcz było źle... Ale jednak to przetrwaliśmy. Nie ważne co było wczoraj, miesiąc czy pół roku temu... Ważne jest dzisiaj i to co przed nami... Nie mam pewności, że będziemy ze sobą... Nie mam też pewności, że dalej będzie lepiej... Wiem jednak na pewno, że to co z Toba przeżyłam jest czymś, czego nie da się opisać słowami... Czymś co daje siłę by wierzyć w to, że mimo tego fałszu opiewającego świat da się żyć uczciwie i być szczęśliwym... Ostatnimi czasy, mimo iż nie zawsze się uśmiecham (już wiesz czemu) jestem tak bardzo szczęśliwa, że z jednej strony chciałabym by cały świat widział to szczęście, ale z drugiej boję się pokazać je ludziom, bo są oni zawistni i zazdrośni i mogą je zepsuć... Czemu pisze to wszystko? Bo łatwiej 'powiedzieć to komputerowi' niż osobie... Poza tym, cały czas boję się odrzucenia moich uczuć i boję się mówić to Jemu... Lęk przed odrzuceniem, wyśmianiem i (co wynika po części może z próżności) braku wzajemności... Dziwnie się mówi "kocham Cię" nie słysząc "ja Ciebie też"... I mimo iż mam nadzieję te słowa są w domyśle a uczucia w Twoim serduszku, to i tak jakoś tak... Ale nie chcę Cię do niczego zmuszać, przecież wiesz... Może po prostu jestem zbyt uczuciowa i staroświecka? Nie wiem... Fakt faktem lubiłam kiedy np pisałeś o mnie notki na blogu, albo jak piszesz takie słodkie SMSy... Ale najbardziej lubie siedzieć przy Tobie wtulona w Ciebie i myśleć jakie to ja mam cholerne szczęście, że Cię poznałam i że z Toba jestem... Co z tego, że jestem jeszcze młoda i wielu rzeczy nie rozumiem... Może są to zbyt poważne słowa i może zbyt wcześnie wypowiedziane... Ale chcę się uczyć życie razem z Tobą... I wiem, że będzie coraz ciężej, że przybędzie masa nowych problemów, problemów dorosłego życia, ale chcę byś był przy mnie... Bo przy Tobie wszytko staje się o wiele łatwiejsze... Dziękuję za to, że jesteś...

bociankes : :
sty 20 2007 Tak mocno tulić Ciebie...
Komentarze: 1

No i co? Niedawno pisałam, że nowy rok niewiele zmieni i już po dwóch tygodniach wyszło to co powiedziałam... Eh głupia Madzia... A może jednak nie do końca... Bądź co bądź to co się zdarzyło pomogło mi zrozumieć bardzo ważną rzecz, mianowicie to jak bardzo kocham tego mądrego, wspaniałego i kochanego chłopaka... Niby wiedziałam to już wcześniej, ale to co się stało tydzień temu sprawiło, że poczułam jeszcze silniej tą więź, którą jestem z nim związana... Gdyby dzisiaj go zabrakło to w moim życiu zapanowała by ogromna pustka... Co gorsza nie wypęłniłabym ją niczym, ani nikim innym... To zupęłnie tak jak ktoś by Ci odciął rękę i powiedział, że była zdrowa, ale już nie chciała być Twoją ręką... Gdy komuś bardzo na kimś zależy, to potrafi przenosić góry... Spływa na niego taka siła, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych... Dla mnie teraz nie ma słów jak "niemożliwe"... Bo w końcu, cuda bardzo rzadko się zdarzają a jednak mnie się cud przytrafił... Mój osobisty cud... Ty nim jesteś Kochanie:*

"Kiedy widzę Ciebie to jakoś sercu lżej...
Tak mocno tulić Ciebie, przytulać Cię z całych sił
Tak kochać tylko Ciebie..."

bociankes : :
sty 13 2007 Bez tytułu
Komentarze: 2

Nie ma już co płakać... Wystarczająco się napłakałam... Teraz trzeba usiąść i poważnie wszystko przemyśleć, przeanalizować... Niby takie proste, a jednak... Okazuje się, że nie jest to tak banalne, jak mogłoby się wydawać... Aleco jeśli te same pytania powtarzają się non stop i wciąż nie ma na nie odpowiedzi? Czy można tak po prostu powiedzieć sobie 'koniec' i zacząć wszystko od nowa? Pewien człowiek miał rację mówiąc, że potwornie boję się zmian... Nie umiem sobie wyobrazić siebie w nowej sytuacji... W nowej - starej sytuacji... Bo w końcu to nie pierwszy raz jak zostałabym sama... Tylko, że tym razem nie tylko bez partnera, ale bez przyjaciół... Bo tak naprawdę tylko On jest moim przyjacielem... Ale z drugiej strony... Psuję życie Jemu i sobie przy okazji... Czy taki związek ma sens? Czy w ogóle ważne jest to, że gdyby było to konieczne to oddałabym za Niego życie? Że kocham Go bardziej niż ktokolwiek może sobie to wyobrazić? Czy ważne jest to, że bez Niego umrę? Nie fizycznie... Ale duchowo... Bo nie będę miała o kim myśleć grając i śpiewając... Nie będę miała za kim tęsknić gdy będę wyjeżdżała... Nie będę już miała kogo kochać... A w moich snach wcale nie będzie bezpiecznie... Czy to kogokolwiek obchodzi? Nie sądzę...

 

 

Bądź co bądź i tak płaczę...

bociankes : :
sty 01 2007 Nowy rok
Komentarze: 0

No to mamy nowy rok... Nowe plany, nowe marzenia, nowe cele... Ale tak na dobrą sprawę wszystko pozostaje takie samo... Może tylko motywacja jest większa bo coś jest nowego... Ale ludzie szybko zapomną o tym że mamy "nowy" rok i będą popełniali znów te same błędy... Za kilka dni nie będą pamiętali o tym co mówili w sylwestra, a szkoda, bo czasem mogły to być piękne słowa... Słowa, na które niektórzy mogli czekać z utęsknieniem... Ale jest nadzieja... Nadzieja tkwi w tym, że jest kilka osób, które nie zapomną i będą się starały stawać lepszym. I nawet kiedy zabraknie już sił, przypomną sobie te słowa, te ważne słowa wypowiedziane w sylwestra i dadzą radę. Jakie są moje postanowienia na rok 2007?
- zmienić siebie, by móc spokojnie mówić, że sama z sobą potrafię wytrzymać
- robić wszystko by spełnić swoje marzenia, nawet jeśli nikt miw tym nie pomoże
- nie popełniać błędów, które mogą wszystko zniszczyć
- ...

Jest tych postanowień więcej, ale... Pozostaną wiadome tylko mnie...
Miniony rok mogę uznać za udany... Poznałam wspaniałego chłopaka, z którym jestem 9 miesięcy (nie długo, ale na długo{?}), dowiedziałam się, że można kochać tak bardzo, że ma się siłę przezwyciężyć wszystko, zobaczyłam, że jednak wiele mogę wytrzymać, choć bez bliskich osób byłoby to bardzo trudne, podjęłam decyzję co do matury,... To nie był zły rok, mimo iż popełniłam w nim wiele błędów, nie był pozbawiony problemów i trudności, to jednak nie był zły... A co przyniesie rok ze szczęśliwą 7?

Co do sylwestra mogę powiedzieć:
Przepraszam,
Dziękuję,
Kocham Cię,
Proszę, pomóż mi uwierzyć

bociankes : :