Piątek a właściwie sobota
Komentarze: 0
Ścigana jestem przez znajomych o notkę, tak więc piszę. Czemu do tej pory nie pisałam? Bo nie chce mi się narzekać... Bo w końcu ile można? Ogólnie to najlepiej nie jest, ale da się żyć... Czasem mam ochotę skoczyć z mostu, ale wtedy idę spać i nie myślę... W niedzielę piękny wieczór będzie... Jadnę na koncert Tu Es Petrus:) Bilet drogi jak jasna pelargonia, ale jestem pewna, że się opłaca...
Zastanawia mnie fakt iż będąc w szkole muzycznej nie mogłam grać w orkiestrze, a teraz gdy od 3 lat nie chodzę do PSM nagle chcą bym grała... Dziwna polityka... Tak więc, dzisiaj (bo jak mi się dobrze wydaje jest już sobota) o 14 mam próbę w muzycznej. Później wrócę do domu, może chwilę się prześpię i pójdę do pracy... Do pracy muszę wziąć kartki z tekstem mojej roli i powtarzać... Pracowita sobota?
Mam podkład do "Zapomnieć Ciebie"!!! Teraz muszę tylko wyzdrowieć i będę mogła nagrywać:P Sasasasasa:)
W poniedziałek jadę do teatru na Termopile, ale już we wtorek wracam do normalnego życia... Normalnego? Ono chyba nigdy nie było normalne... Ale czy normalność jest wykładnikiem szczęścia? Obawiam się, że jednak nie... Szczęście to
w końcu coś, co się mnoży, gdy się to dzieli... Pytanie tylko kiedy znajdę osobę, z którą podzielę moje szczęście... Czasami gdy tak sobie na niego patrzę, to wiem, że nie znajdę nikogo odpowiedniejszego... Ale z drugiej strony...
Miłość, która przynosi ból nie jest miłością... "Warto całego siebie dać, jak bukiet polnych kwiatów. I chociaż trudno potem trwać, uśmiech darować całemu światu..."
Dodaj komentarz