Archiwum 19 stycznia 2006


sty 19 2006 "Wyjeżdżam. - Na ile? Na zawsze"
Komentarze: 1

Czasami mam ochotę wyjechać. Zniknąć na dobrych parę lat... Uciec, nie mówiąc nic nikomu, by o mnie nie myśleli... Zapomnieli... Poukładali życie od nowa beze mnie... Czasem myślę, że wszystko co złe dzieje się przeze mnie... Dzieje się tak, bo ja jestem zła... Zła do szpiku kości... Wiele osób powiedziałoby teraz, że widocznie chcę taka być, ale... Ja nie chcę... Im bardziej staram się być lepsza, tym jestem gorsza... Opowiadałam mojej babci o Marcinie... Na początku nawet go lubiła, ale gdy się dowiedziała jak mnie traktuje, to momentalnie go skreśliła. Powiedziała mi, że to nie jest człowiek. To potwór, który mnie w końcu zabije... Wypleni we mnie całą dobroć. Wtedy powiedziałam jej, że ja nie jestem dobra, że kawał cholery ze mnie i może to właśnie ma być moja kara. Babcia powiedziała, że swoją dobroć, serce i wielką miłość do ludzi pokazuję właśnie na przykładzie Marcina. Powiedziała, że ona nigdy nie dałaby mu tylu szans...Że nigdy nie podałaby mu tyle razy ręki do pomocy... Wręcz przeciwnie zostawiłaby go na pastwę losu. Wtedy może czegoś by się nauczył... Babciu droga... To nie dobroć... To nie wielkość serca, ani miłość... To po prostu moja bezgraniczna naiwność i głupota... Tak... Wierzę w coś, co nie może mieć miejsca. Wierzę, że potrafię zmienić świat. Nikt tego nie potrafi... A tym bardziej takie zero jak ja... Cóż... Nie zniknę wyłączając gadu – gadu, komórki, zamykając się w pokoju. Ale chyba lepiej będzie, gdy powrócę do epoki bez komputera i telefonii. Nie będę wtedy ani krzywdziła, ani cieszyła. Zniknę z życia zaledwie kilku osób. Które paradoksalnie są jednymi z najbliższych mi na świecie. Osób, które nie wierzą w to co mówię... Mają dosyć mojego zachowania... Mają dosyć mnie...

bociankes : :