...I im bardziej próbował się bronić, tym bardziej go katowali... Im głośniej moja dusza usiłuje krzyczeć, tym bardziej ją w sobie tłumię... Czegoś potrzebuję... Może kilku dni odpoczynku... Wkońcu nie spanie po nocach nie jest najlepszym pomysłem... Być może potrzebuję częstrzego spotykania się z przyjaciółką... W sumie widzimy się raz, no dwa razy w tygodniu... A może potrzeba mi kochającego chłopaka... Nie wiem... Jeszcze niedawno nie musiałam wmawiać sobie, że jestem szczęśliwa...A teraz...Muszę się bardzo starać, by w to uwierzyc... Nie znaczy to, że się nie uśmiecham, że chodze zdołowana czy coś... Nic z tych rzeczy... Pozornie jestem taka jak zawsze...Roześmiana i popiepszona... Ale moja dusza...Moje myśli, uczucia płaczą... Odczuwam totalną pustkę...Ból jak po utracie...Własnego życia... W pogoni za szczęściem poprostu je utraciłam... Czekam na osobę, której powiem: "you safe my life"... A narazie pustka...Pustka...pustka...