Środa, 6 września... Wstałam dziś rano tak jak zwykle... Tyle, że w lepszym nastroju... Widać jest jednak coś, co sprawia, że mimo iż jednego nia jest kiepsko to następnego wraz z nami budzi się nadzieja... Może jest to "coś" a może "ktoś"... Wciąż nie znam odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań, jednak nie czuję się przez to gorsza. Gdybym wszystko wiedziała, to życie nie miałoby sensu a moje go ma, mimo że czasem go nie widzę... Jadąc do szkoły uświadomiłam sobie, że ludzka wiara i wsparcie daje siłę do zycia... Dziękuję w tym miejscu Całej Ja i Łukaszowi, gdyż uświadomili mi, że jestem coś warta i, że moje marzenia mogą się spełnić jeśli będę wkładała w nie całe swoje serce... Największe podziękowania ale i przeprosiny należą się mojemu Aniołowi, gdyż zawsze potrafi przeżyć moje humory i mój naprawdę ciężki charakter... Bywa, że mam ochotę zamknąć go w klatce, by niky oprócz mnie nie mógł go dojrzeć, poznać i pokochać... Ale czy nie powinnam raczej pokazywać go światu? Tak wspaniałego człowieka nie spotyka się codziennie... I nie ważne co myślą i mówą inni... Nie ważne co sama czasem mówię... Kocham Cię i nie zamierzam stracić takiego Skarbu jak Ty... Siedzę i uśmiecham się sama do siebie... I choć może jestem głupia i naiwna, to wierzę... Mocno wierzę w to, że moje marzenia się spełnią i że przeżyję swoje życie tak jak ja chcę, a nie tak jak chce tego los... Ufam, że w życiu będę szczęśliwa a na starość siedząc w fotelu będę mówiła, że jestem dumna z samej siebie...
Jak to jest, że człowiek potrafi zniszczyć każdą chwilę szczęścia... Czemu niektórzy nie potrafią zrozumieć, że mam swój rozum i wiem co mogę a czego nie... Kilka słów a sprawiło, że mam dość wszystkiego... Sprawiło, że muszę zrezygnować z kogoś, kogo tak bardzo kocham...