Archiwum 14 grudnia 2004


gru 14 2004 No i jajco...
Komentarze: 0

No cóż... W niedzielę przeprowadziłam się do ciotki...Miałam uczyć się chemii do konkursu... No i jak to zazwyczaj bywa ochoczo zabrałam się do pracy... Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt iż konkurs jest jutro czyli w środę... No ale.. Postanowiłam spróbować... W niedzielę siedziałam do chyba 2 w nocy i się uczyłam... Całkiem nieźle mi to szło... W nocy śniły mi się co prawda wiązania chemiczne ale to szczegół... Wstałam wcześnie rano i poszłam na roraty:D:D:D:D Wróciłam i do książek... W połódnie zjadłam obiado i pojechałam do szkółki... No powiem wam że dzionek mi się skończył całkiem całkiem... Bo pogodziłam się z moją Justynką... Postanowiłyśmy zacząć wszystko od nowa... Po szkole poszłam do pani W. od chemii po zagadnienia konkursowe... No i wróciłam do domu i zabrałam się do nauki... I wszystko było świetnie... No bomba cała teoria w jednym paluszku... Lecz przyszła pora na zadania... No i zaczęło się... Niby rozumiałam... Wszystko potrafiłam omówić.. Ale nie umiałam żadnego zadania rozwiązać... Rozwiązałam chyba ze 300 zadań...ale za pierwszym razem żadnego dobrze... Wkońcu się załamałam i o godzinie 23.30 wyszłam na spacer... Zimno jak nie wiem...Ja zapłakana..I oczywiście kto mi pomógł? No jasne że Tomeczek (:*) No w kazdym razie miałam dosyć zadań...Miałam dosyć chemii... Poszłam spać... Śniła mi się budowa atomu... Wstałąm miałam niezbyt humor... Poszłam do szkółki i mi się polepsyło:) Bo były jajca:D Typu "żółw z zatwardzeniem" - wtajemniczeni wiedzą o co chodzi:D... W każdym razie wróciłam do domu do ciotki i zaczełam się znów uczyć... Ale nie mogłam...Poprostu nie mogłam rozwiązać żadnego zadania... Wkońcu się ciotka wkurzyła i wywaliła mnie... I poszłam do domu... Stwierdziłam że się do niczego nienadaję i że nic nie umiem...Na konkurs pójdę... Ale... no zresztą mam nadzieję że nie będzie zadań z rozpuszczalności... A jak będą to LEŻĘ I KWICĘ!!!Dobra lecem ju bo i tak długa ta notka... Pa patki:*

bociankes : :