Komentarze: 0
No i co? Mamy ferie:) No wszystko fajnie pięknie, tylko czemu jest tak zimno? Wiem marudze, ale jak już ktoś trafnie stwierdził, ja generalnie non stoper marudzę, więc już nikogo nie powinno to dziwić:P Może troche uda mi się odpocząć, a jak nie to przeciez niedługo wakacje:P No ale poważnie... Mam trochę planów na ferie. Ogólnie to opierają się po części na nauce a po części na spędzaniu jak najwięcej czasu z pewnym Panem (:*)... Jak narazie jednak leżę odłogiem, choć niecałkiem bo byłam dzisiaj na lekcji biologii więc coś tam jednak robię w kierunku swojej edukacji:) Zobaczymy jak to będzie dalej...
Co do mojego obecnego stanu psychicznego, to jest jakiś taki... Melancholijny i refleksyjny... Nad czym myślę? Nikogo tutaj nie zdziwię, jeśli napiszę, że nad 10 miesiącami spędzonymi u boku kogoś wspaniałego. Nie są to przemyślenia z gatunku 'i co ja robię tu'... Są raczej naprawdę poważne. Pewnie jak to przeczytasz to się przestraszych, no ale mam jednak nadzieję, że nie. Sęk w tym, że chyba na dobre się zaangażowałam. Jest oczywiście ryzyko, że mi się odwidzi, albo Jemu... Ale jednak utwierdzam się w przekonaniu, że "TO" staje się czymś więcej niż tylko chodzeniem za rączkę i przytulaniem się... Jesteś przy mnie zawsze... Wtedy gdy się śmieję, płaczę, złoszczę... Masz często na mnie nerwy, czasem masz mnie dość, ale jednak zawsze jesteś... Nigdy gdy Cię potrzebowałam mnie nie zostawiłeś i nie powiedziałeś 'radź sobie sama ja mam'... Tobie wydaje się, że nic takiego nie robisz, bo co to znaczy 'być'. A jednak, znaczy to naprawdę dużo... Chyba nawet więcej niż pocieszanie i mówienie 'nie przejmuj się świat jest głupi'. Owszem, bywały momenty, że nie było między nami najlepiej, wręcz było źle... Ale jednak to przetrwaliśmy. Nie ważne co było wczoraj, miesiąc czy pół roku temu... Ważne jest dzisiaj i to co przed nami... Nie mam pewności, że będziemy ze sobą... Nie mam też pewności, że dalej będzie lepiej... Wiem jednak na pewno, że to co z Toba przeżyłam jest czymś, czego nie da się opisać słowami... Czymś co daje siłę by wierzyć w to, że mimo tego fałszu opiewającego świat da się żyć uczciwie i być szczęśliwym... Ostatnimi czasy, mimo iż nie zawsze się uśmiecham (już wiesz czemu) jestem tak bardzo szczęśliwa, że z jednej strony chciałabym by cały świat widział to szczęście, ale z drugiej boję się pokazać je ludziom, bo są oni zawistni i zazdrośni i mogą je zepsuć... Czemu pisze to wszystko? Bo łatwiej 'powiedzieć to komputerowi' niż osobie... Poza tym, cały czas boję się odrzucenia moich uczuć i boję się mówić to Jemu... Lęk przed odrzuceniem, wyśmianiem i (co wynika po części może z próżności) braku wzajemności... Dziwnie się mówi "kocham Cię" nie słysząc "ja Ciebie też"... I mimo iż mam nadzieję te słowa są w domyśle a uczucia w Twoim serduszku, to i tak jakoś tak... Ale nie chcę Cię do niczego zmuszać, przecież wiesz... Może po prostu jestem zbyt uczuciowa i staroświecka? Nie wiem... Fakt faktem lubiłam kiedy np pisałeś o mnie notki na blogu, albo jak piszesz takie słodkie SMSy... Ale najbardziej lubie siedzieć przy Tobie wtulona w Ciebie i myśleć jakie to ja mam cholerne szczęście, że Cię poznałam i że z Toba jestem... Co z tego, że jestem jeszcze młoda i wielu rzeczy nie rozumiem... Może są to zbyt poważne słowa i może zbyt wcześnie wypowiedziane... Ale chcę się uczyć życie razem z Tobą... I wiem, że będzie coraz ciężej, że przybędzie masa nowych problemów, problemów dorosłego życia, ale chcę byś był przy mnie... Bo przy Tobie wszytko staje się o wiele łatwiejsze... Dziękuję za to, że jesteś...